[AKT PIERWSZY]

[SCENA I (?)]

[W Malborgu.]

[PIERWSZY KRZYŻAK]
[śpiewa.]
I poszedł na roraty…

DRUGI [KRZYŻAK]
[śpiewa.]
Z pałaszem i w szlafmycy…

[PIERWSZY]
Dobra piosenka, panie Knyper, bo zawsze człowiek czego się innego
domyśla, a tu rzecz niewinna – no, jeszcze strofę…
(wchodzi Wallenrod)

[WALLENROD]
Coż to za spiewy w moim domu – knechty?
Czyścić mi zbroję.. opatrzyć oręże!…
Jutro na Litwę… wyjeżdżamy – precz stąd!…
(Krzyżacy odchodzą.)
Ha! więc godzina przyszła! Żegnaj teraz,
Rycerska sławo – dumo – i ty, jędzo,
Miłości własna… żegnaj!… Los zaczyna
Podgryzać twardą podstawę posągu,
Aż runę z góry… i w proch się położę…
(Halban wchodzi.)
Jesteś, nieszczęścia kruku!… Weź tę harfę
I wyjdź na ganek.. graj… aż moja matka
Usłyszy… i tu zejdzie korytarzem…
(Halban wychodzi.)
O smutna pieśni – którą tyle razy
W dzieciństwie moim słyszałem na Litwie –
Jak ty rozdzierać musisz matki serce,
Podobną skardze – szczęścia minionego
I zawiedzionych nadziei płaczowi…
(wraca Halban.)

[HALBAN]
Słyszała.. i tu idzie – przeorycha.

[WALLENROD]
Dobrze… nic nie mów do mnie – jestem wściekły.
(wchodzi Ksieni.)
Matko, na Litwę idę…

[KSIENI]
Już na Litwę?

[WALLENROD]
Jagielle pomóc przeciw Kiejstutowi…

[KSIENI]
Przeciwko ojcu ty idziesz własnemu?

[WALLENROD]
Czy ja mam ojca? – Wszak jestem bękartem!
Natura nie ma żadnych praw nade mną.
Jestem – jako struś, wywiedziony z jaja
Słońca promieniem – słońce mam za ojca.

[KSIENI]
A Litwę masz za matkę – jestem Litwą…

[WALLENROD]
Nieszczęście zaś za siostrę… śmierć za żonę –
A krew za napoj… Wszak tak… stary mnichu!…

[HALBAN]
Naklnij losowi – a potem się poddaj…

[WALLENROD]
Czy wy jesteście pewni, że mię w Litwie
Nie pozna żaden człowiek – nawet oczy
Własnego ojca – nawet jego serce?…
Trzęsiecie głową… takżem ja zmieniony?

[HALBAN]
Choroba twoja w Hiszpanii, Walterze…

[WALLENROD]
Tak, zwariowałem był kiedyś z tęsknoty…
Lecz teraz jestem zdrów… Coż rozkażecie?…

[KSIENI]
Przysiąż, że nigdy się nie zdradzisz…

[WALLENROD]
Siebie?
Byłbym człowiekiem pełnym nierozumu,
Gdybym się zdradzał…

[KSIENI]
Przysiąż mi, Walterze!…

[WALLENROD]
Dobrze – przysięgę tę weź, moja matko,
I zrób z niej worek.

[KSIENI]
Jakże to rozumiesz?

[WALLENROD]
Worek na ludzkie przysięgi – kradzione.

[KSIENI]
Gorzko ty mówisz do mnie na odjezdnym.

[WALLENROD]
Matko – ja ciebie kocham…

[HALBAN]
Dziwne serce,
Jak wosk miękkie – jak wicher szalone!

[WALLENROD]
Niech ten filozof stary, co prowadzi
Za nos narody… i mnie jako frygę
Kręci… niech będzie Homerem – inaczej
Wszystkie me czyny rycerskie nie warte
Życia jaskółki…

[HALBAN]
Nie bój się – żyć będą…

[WALLENROD]
Gdzie? na księżyciu?

[HALBAN]
Wyjeżdżasz konturem,
Wrócisz zakonu mistrzem…

[WALLENROD]
Wróżba krwawa…
Lecz wróżby trzeba jako sny tłumaczyć
Na wspak… Czy Winrych chory?…

[HALBAN]
Walter Stadion
Powróci mistrzem!

[WALLENROD]
O! męska Hekate!…
Widać w nim zawsze starego guślarza,
Choć został mnichem – świętego Franciszka…
Słuchaj, a Winfryd Jungingen czym będzie?…

[HALBAN]
Umarłych dusze idą zawsze w stadach
Jako bociany… z żałobnymi wrzaski,
Aż zejdą z nieba… i polecą w ciemność…
Nieprawdaż, matko?

[KSIENI]
Zostaw nas, Walterze!
My uprzątniemy tobie drogę – z ludzi;
Schowamy trupy… znajdziesz miejsce czyste,
Posłane łoże, wymyte podłogi…
Wszystko się stanie wprzód, nim ty pomyślisz,
A gdy pomyślisz, już będzie zrobione.
A teraz ci dam ostatnią przestrogę.
Oszczędzaj Litwy krew i głowę ojca,
Lecz bądź zwycięzcą!

[WALLENROD]
Kobieca przestroga!

[KSIENI]
Guślarzu, idźmy… teraz zbierać zioła…
(odchodzą)

[WALLENROD]
A ja do stajen pogadać z rumakiem,
Czy się nie złamie pod zbrojnym Krzyżakiem…

[SCENA II]

W zamku Kiejstuta.
Kiejstut – Biruta – Dwóch Wajdelotów – Giermek Alf – Witołd – Anna, żona jego

[KIEJSTUT]
[do Anny]
Coż ty, Rusinko, w złotym kokoszniku?…
Czy ci wesoło w Trokach? Cóż Witołdzie?
Miodowy miesiąc… zawsze bywa słodki…
Biruta, co ma teraz włosy srebrne,
A pierwej miała włosy takie złote,
Jak miodowy księżyc… niechaj powie,
Czy Kiejstut – dobrze kochał ruski miesiąc?…

[BIRUTA]
Drapałam ciebie wtenczas pazurami,
Biłam jak słowik – skrzydełkiem gadzinę,
Jak wąż skakałam do oczów… Mój stary,
Jeśli to miód był… to pewno nie słodki!

[KIEJSTUT]
Skłamałaś, stara moja… o! skłamałaś…
Bo jam uciekał – tyś goniła za mną!
Schowałaś mi hełm – abym nie wychodził,
Spaliłaś w piecu lipowe chodaki,
Ukradłaś kiesę – bym nie pił za domem…
Potrułaś mi psy – abym nie polował.
Tak – na Peruna, tak – widzisz, Witołdzie,
Jak matka kłamie… Bij twoją Rusinkę,
Bo nadto wielka dobroć psuje żony…

[ANNA]
Jeśli bić będzie – to mu przypnę rogi
Takie jak twoje – teściu mój Kiejstucie…

[KIEJSTUT]
Takie jak moje?

[ANNA]
Wszak masz hełm z rogami…

[KIEJSTUT]
Ha widzisz… sama je była przypięła
Jednemu z czarnych jeleni – dlatego,
Że nie bił żony… to są rogi sarnie…

[ANNA]
Ja Witołdowi przypomnę miesięczne…

WITOŁD
Co mi tam, posag już po tobie wziąłem.
Nie dbam… o mięso sokole – mam skóry.

ANNA
Nie dbasz o kunę… twoją?… nie dbasz o nią…
Jak ci dam szczurkę w hełm, obalę z koniem…
Zawinę ciebie w pieluchy jak dziecko
I gdzie powieszę na haku… pohaniec,
Nie dba o żonę!

[WITOŁD]
Cyt, moja kraszanko!

[ANNA]
Nosek o nosek – uderz, twój się stłucze…

[WITOŁD]
Twój był stłuczony już – gdy ciebie wziąłem…

[ANNA]
Pies!… O Perunie… każ mu pójść do kąta!…
Każ wleźć pod ławę… Odszczekaj mi zaraz,
Mój srebrny męży – zaraz mi odszczekaj…
Bo wajdelotom powiem – że na ciele
Jesteś kosmaty – będą w pieśniach śmiać się…

[WITOŁD]
Koteczko moja!

[ANNA]
Aj! jak ty mnie ciśniesz…

[WITOŁD]
Niech ojciec wiedźmę tę wypędzi z domu!
Wczoraj potłukła wajdelotom liry
Dlatego… że jej zaśpiewali o mnie…
Alfa przez okno rzuciła w jezioro,
Aby zobaczyć, czy Litwin z natury
[Pły]wa po wodzie, czy zaś idzie na dno…
Dwa dni – sokoła mego najstarszego,
Który już siedział na łaskawym chlebie,
Kazała upiec i dać na wieczerzę!
Pytam: Co taki twardy ptak? – a ona:
Mężu, to kura! – patrzę – a ta kura
Na szyi pierścień ma żelazny – ścierwo…
A jużem udo zjadł…

[KIEJSTUT]
Udo sokole?…

[WITOŁD]
Jeszcze się teraz ze mnie śmieją wszyscy…

[KIEJSTUT]
Biruto, widzisz, jaki nasz syn głupi.
A mówią, że to bohater za domem.

[ANNA]
Mnie, żony, spytać – powiem, czy bohater!

[WITOŁD]
Cyt! słyszę jakieś trąbienie – od Wilna…

[ANNA]
Jacyś rycerze tu jadą na wyspę…

KIEJSTUT
Bogdaj nie jakich czarnych nowin gońce,
Bo mi tak dobrze – jak jest… a odmiana
Już być nie może na lepsze…
(wchodzi Goniec.)
Co słychać?…

GONIEC
Jagiełło uciekł z Krewa… dzisiaj w nocy!
Narymund, jego brat, i Korygiełło
Zdradą na wozach pod chlebem i sianem
Do Wilna skrytych wprowadziwszy ludzi,
Zajęli miasto oraz zamki oba.
Załoga, na pół zbrojna, tu się cofa…

KIEJSTUT
Ranek spokojny – nad wieczorem burza…
Widzisz, Witołdzie – ja tobie mówiłem,
Że nigdy ufać nie można Jagielle!
Ciebie ta lisia skóra będzie łudzić
Do dnia sądnego. – Widzisz, co się stało…
Trzeba go było przykuć… jak niedźwiedzia,
A myśmy miodem lipcowym karmili.
Masz teraz skutek… znowu wojna – pożary –
Znów wnętrzne rzezie – a takiego ranku
Jak dziś… by cała książęca rodzina
Zasiadła razem… i ludzkiego szczęścia
Zakosztowała – może już na długo,
A może nigdy już się nie spodziewać…
W nieszczęsną ty się urodziłeś chwilę,
Zły mój synowcze… co tak Litwę kłócisz…

[WITOŁD]
Jagiełłę wszakże potępiać nie można!
Wolności szukał – jak z nas każdy – i ty,
Ojcze Kiejstucie. Wszak byłeś trzy razy
Więźniem i zbiegiem… wie o tym Biruta…
O sobie myśląc – nie potępiaj w drugich
Takiego ducha i takiej odwagi –
Wszak się nie dziwisz, że latają orły,
Wszak się nie dziwisz, że co wiosny bocian
Znajduje zamek trocki – i powraca…
Tak człowiek wolność swoją zna – i do niej
Wie dobrze drogę… Jagiełły nie bronię;
Winien był, ojcze, nam zaufać dłużej,
A ty byś mu był sam… dał w podarunku
Skarb, który dzisiaj sam Jagiełło bierze.
Do nas należy drugi raz odebrać
I drugi raz mu dać – by z łaski naszej,
A nie z przemocy – był nam równy w Litwie;
A tak wyższymi zawsze my będziemy,
Lecz jako ludzie – w dobroci i duszy
Wyższymi – także, jeśli można, w sławie…
Ziemią – i skarby dzielmy się na równo,
A nawet – kto mniej weźmie – szlachetniejszy,
Jeśli mógł więcej – a wziął tylko mało…

[KIEJSTUT]
Patrzaj, Biruto, jaki to filozof
Nasz syn… Wyprawiłby nas starych z torbą…
Witołdzie, wraz mi na koń!… dzwonić w trąby!
Sam na koń wsiądę… Alf… pociągnij miecza!…
A wy do komnat, baby – Wajdeloci,
Gotujcie liry… wasze, bo podobno
Raz ostatni pieśń o mnie zabrzmicie. –

WAJDELOTA
Żałobną!

[SCENA III]

(W klasztorze krzyż[ackim].)
[Ksieni – Halban]

KSIENI
Słuchaj… te świece ze krwią gotowane!
Do łoju strasznych przymieszałam jadów.
Zapal je – gdzie chcesz – aby człowiek skonał,
A człowiek skona.

HALBAN
Daj mi czarną świecę –
Choćby odkryto – żadne podejrzenie
Na Wallenroda nie padnie…

KSIENI
Idź… i truj…
(Rozchodzą się.)

AKT DRUGI

[SCENA I]

[Obóz Jagiełły.]
Jagiełło – Kirgieł – Narymund

JAGIEŁŁO
Byliśmy prawie do szczętu pobici.
Kiejstut jak stary lew chodził wokoło,
I wszędzie oczy – straszne mego stryja
Jak dwie gwiazdy krwawe… spotykałem
W moim utkwione sercu… Dziesięć razy
Byliśmy tylko o miecza dłużynię,
I zawsze starzec, nie podnosząc miecza,
Stał… srogo patrząc na mnie – a ja byłem
Gotowy klęknąć – gdyby się uśmiechnął…
Ma uśmiech mego ojca – i coś w twarzy,
Co nakazuje miłość…

NARYMUND
O! Jagiełło!…
Gdyby nie Krzyżak – bylibyśmy zbici…

JAGIEŁŁO
Dziwna krzyżacka pomoc – stał na górze,
Ani się ruszył…

NARYMUND
Ale straszna postać
Gdy się na górze nagle ukazała,
Obiedwie strony przejął strach – i obie
Spuściły miecze.

JAGIEŁŁO
Tak, w porę się zjawił…
Mieczem przeżegnał z góry i rozbroił.
Lecz słyszę trąby… to ów Krzyżak idzie…
(Wchodzi Wallenrod.)

WALLENROD
Gdzie tu jest książę Jagiełło?…

JAGIEŁŁO
Ja jestem.

WALLENROD
Przychodzę tobie pomóc. – A ten rudy?…

JAGIEŁŁO
Mój brat Narymund.

WALLENROD
A ten z płaskim nosem?

JAGIEŁŁO
Drugi brat, Kirgieł…

WALLENROD
Każ mi podać krzesło!…
Wiele Krzyżakom dasz, jeślić pomogą?

[JAGIEŁŁO]
Konturze, teraz nie jestem bogaty;
Mogę obiecać… ale dać nie mogę…
Wieleż byś żądał… za twą pomoc szczerą?…

[WALLENROD]
Nic prawie… Knechtów, których mi zabiją,
Każesz przeważyć z końmi i rynsztunkiem,
A potem srebra dasz na wagę trupa…

[JAGIEŁŁO]
Srebra… Czy myślisz, że się w Litwie rodzi?…

[WALLENROD]
Co knechty… wiem, że z Prus je sprowadzacie…

[JAGIEŁŁO]
Łatwiej o knechtów niż srebro…

[WALLENROD]
Nie, wcale…

[JAGIEŁŁO]
Już nie wytrzymam tej krzyżackiej dumy…

[WALLENROD]
Jeśli nie dajesz tyle, ile żądam,
Wraz wojnę w Litwie rozpocznę dla siebie.

[JAGIEŁŁO]
Czyń, jak chcesz… Nadto jesteś w ustach twardy…

[WALLENROD]
Więc do widzenia!
(Odchodzi.)

[JAGIEŁŁO]
Widziałże kto w Niemcu
Podobną dumę?… Bracie Narymundzie,
Jedź do Kiejstuta… ofiaruj układy.
Witołda serce skrusz – Witołd mnie kocha. –
Powiedz… że z Niemców mamy nieprzyjaciół.
Namiot wystawić każę przed wojskami
I tam na stryja mego będę czekał
Z uszanowaniem – i z podległą skruchą.
[SCENA II]

Obóz Kiejstuta.
[Kiejstut – Witołd – Alf]

[KIEJSTUT]
Witołdzie, teraz – Jagiełło z Niemcami!
O! widzisz, jaki to wąż – widzisz, synu…
Mój Witołdzie, już mi nie mów więcej o tym człowieku.
Grób nam wykopał… grób ciemny!

WITOŁD
O! jeśli takim, jakim dziś się czuję,
I jutro będę… jutro będę królem…
Dziś bym wystrzelał wszystkie gwiazdy z łuku!
Dziś bym… wziął w ręce słońce promieniste
I rzucił z procy… na Jagiełły głowę…
Dziś bym go z koniem zarzucił na księżyc,
A potem skoczył za nim.. a tam deptał,
Jak krwawą żmiję – dziś bym robił cudy,
A gdybym umarł… Bogi by mi dały
Zapalać piorun… lub odpierać tarczą
Zhukane morze… albo dźwigać góry
I ziemią całą trząść pod nimi z gniewu.

[KIEJSTUT]
Ja także jestem jakby odmłodniały;
Nie czuję trwogi – ani też rozpaczy.
Spokojny jestem, jak Jezioro Trockie,
Jak stare puszcze… głębokie i ciemne.
O siebie jestem spokojny – lecz moja
Biedna Biruta!… Litwa się zepsuła!

Czy myślisz, żeby się znalazł jeszcze w Litwie jaki człowiek, który by
chciał skonać na moim stosie, gdybym ja umarł?…

WITOŁD
Ojcze Kiejstucie, co za czarne myśli?

[KIEJSTUT]
Alf – chodź tu!

[ALF]
Panie…

[KIEJSTUT]
Czy ty byś się spalił ze mną?…

[ALF]
Ja?… spaliłbym się!

[KIEJSTUT]
Tak ci się zdaje, dziecko. – Psy skowycząc uciekają od człowieka,
gdy je chcą złowić… psy przeczuwają śmierć i wyjąc idą lasy, trzeba je
w workach wiązać i nieść do trupa pańskiego…

[ALF]
To psy…

[KIEJSTUT]
Patrz, Witołdzie, jaka duma w tym dziecku. – Ktoż by powiedział, że
to bękart tego zdrajcy haniebnego Waltera Stadiona…

[ALF]
Spalę się na stosie twoim, ale ojca mego nie nazywaj zdrajcą…

[KIEJSTUT]
Niestety! Moje dziecko… ja go niegdyś kochałem. Ojciec twój uciekł
do Krzyżaków – a potem gdzieś oszalał w hiszpańskim szpitalu i umarł
wściekły… Zdrada jego przypadła właśnie w czas bardzo srogi dla Litwy –
byliśmy zupełnie pobici – pamiętasz, Witołdzie? – lecz ty miałeś wtenczas
lat siedem… Matka jego z rozpaczy powiesiła się była przed mymi oknami
na starej sośnie… lecz pastuch przechodząc rano, odciął powróz i cucił ją…
potem zniknęła… Także jeden guślarz spod Trok – zniknęli razem… Chodź
tu, Alf – sierotą jesteś…

[ALF]
Więc mię umarli widzą.

[KIEJSTUT]
Ciebie i myśli twoje.

[ALF]
Jeśli się spalę, czy będą o mnie śpiewać wajdeloci?…

[KIEJSTUT]
Będą…

[ALF]
I za sto lat?

[KIEJSTUT]
Pieśń żyje wieki…

[ALF]
A ty wiele jeszcze możesz pożyć, Kiejstucie?…

[KIEJSTUT]
Dziwne te psiątko… Zalewa mi oczy
Przezroczystymi łzami… Chodź… daj mi ust…
Różane twe usta – tchną mi życiem,
A twarz mi dawne czasy przypomina –
Dziś mi innego znajdź, Witołdzie, giermka!
Niechaj to dziecie żyje… lata długie…

[ALF]
Dlaczegóż ty mię chcesz odprawić, książę?
Czym źle ci służył?

[KIEJSTUT]
Cicho, małe szczenie!

[ALF]
Jeśli odprawisz, pójdę do Krzyżaków…

[KIEJSTUT]
Każę cię wtenczas złowić i powiesić…
Patrz no mi… kruka!…

[WITOŁD]
Idzie brat Jagiełły…
Zapewne zgodę ojcu proponować…
(Wchodzi Narymund.)

[KIEJSTUT]
Nie, nie, nie! Nie ma zgody między nami!
Nie – póki Kiejstut ma broń, nie ma zgody!

[WITOŁD]
Mów, Narymundzie… z czym jesteś przysłany?…

[NARYMUND]
Przychodzę stryja mego serce skruszyć;
Przychodzę – tę krew, co między Jagiełłą
A między starym Kiejstutem się toczy,
Jako Wilenka między dwiema góry –
Przychodzę na tej krwi – z mojej pokory
Most zrobić pewny… aby się Jagiełło
Z Kiejstutem mogli zejść… połączyć dłonie…
I wiecznie zjednać… Przyszedłem, Kiejstucie,
Abyś na mojej pokornej osobie
Wzrok przyzwyczaił… do Jagiełły twarzy…
I pierwsze gniewy… na mnie tak wyrzucił,
Jak chmura pierwsze piorunowe strzały
Wyciska – w lasach na żubry i łosie,
A potem idzie spokojna i cicha
Ponad głowami królów. – O! Kiejstucie,
Mnie karz… a przebacz Jagielle urazy!
Jam go namówił uciec – jam go wspierał…
Na moim garbie stanąwszy.. dosięgnął
Krewskiego okna – i z więzienia wyszedł…
A teraz widzi, że na próżno walczyć
Z Kiejstutem starym… i z Witołdem młodym…
Kiejstut jest wichrem – a Witołd piorunem!
Królewska godność patrzy z waszych liców…
Pokora płynie z ust Olgierdowiców…

[KIEJSTUT]
Zawsze masz słodkie usta, mój kochany,
A złe ci patrzy z oczu… stary kocie…
Nie jestem książę na Trokach blaszany
I to pokażę wam… Jadasz na złocie
I złotem jesteś jak jendyk nadziany,
A jeszcze szukasz kraść… gdzie się nadarzy.
A wieleś ty wziął od Jagiełły – w łapę
Za to, byś przyszedł… bym na twojej twarzy
Splunął gniew pierwszy?… A czemu Jagiełło
Sam tu nie przyszedł? – Straszni z was kręciciele!
Nie ufam więcej – nie ufam… Zdradzacie!…

[NARYMUND]
Witołda poszlij – niech z Jagiełłą mówi!

[KIEJSTUT]
Poszlę niedźwiedzia, niechaj go rozedrze!

[NARYMUND]
Serce Jagiełły już rozdarte żalem…

[KIEJSTUT]
Coż z niego płynie – czy krew, czy trucizna?

[NARYMUND]
Łzy płyną gorzkie!

[KIEJSTUT]
O! o! jeleń płacze!
Muszą go więc psy już trzymać za uszy.

[NARYMUND]
Żal mu, że wezwał Krzyżaków na Litwę…

[KIEJSTUT]
Żal mu, że trzeba groszem płacić mnichy.

[NARYMUND]
Żal mu, że stryja dobrego obraził.

[KIEJSTUT]
Płacze jak dziecko więc, kiedy je biją…
A z tyłu kułak pokazuje, grożąc…

[NARYMUND]
O! że nie grozi, patrzaj… oto dowód:
Sam tu przychodzi…
(Jagiełło wchodzi.)
                                       O! Jagiełło bracie,
Te wykopałem doły kolanami,
Jako dwa groby… Stryj przebaczyć nie chce…

[JAGIEŁŁO]
Stryju Kiejstucie… przysłałem do ciebie
Z przeprosinami brata Narymunda,
Lecz gdy się późnił długo, sam przychodzę.
Zapomnijcie mi, stryju, moje winy,
Lecz nie tak, jako pierwej, zapomnijcie,
Karząc więzieniem – jak podłego zdrajcę…
Witołdzie, witaj… Patrzysz na mnie srogo…
Albo odwracasz oczy… gdzieś na ściany,
Jakbyś się za mnie wstydził… Mój bratanku,
Miałżem w ciemnicy zgnić – nie użyć zdrady?
Wszak wyście Wilno mi zajęli zdradą,
Zamordowali męża mojej siostry,
A mnie samego wsadzili do lochu,
Karmili chlebem, kwasem ukwasili…
A teraz widząc księciem… cóż tracicie?…
Jagiełło… książę – przeprasza Kiejstuta,
A to jest lepiej, niż gdyby go więzień
Prosił o łaskę… Olgierd by się zaparł
Takiego syna – ty takiego brata!…
Czyli wam smutno – że nie jestem podły?

[KIEJSTUT]
Tak, do Witołda ty obracasz mowę.
Ty wiesz, że Witołd ma z bursztynu serce,
Gdzie twoja przyjaźń, jako utopiona
Żaba, tysiąc lat bez powietrza żyje
I rusza brzuchem… choć ty jej nie karmisz
Ani dobrocią, ani zaufaniem…
Witołd – ty hardy młokos… z miękkim sercem!
Witołdem żyjesz… ty na stryja stole!
Witołda dobroć jest twoją spiżarnią!
Witołda chowasz sobie od potrzeby…
Na wszystkie zdrady – jak myśliwiec jaki,
Który nim stanie na dzika z oszczepem,
Pierwej upatrzy do ucieczki drzewo…
Lecz się ten wreszcie most pod tobą złamie…
Wybrałeś wszystko, coś miał u Witołda.
Witołd… już wyznał… żeś ty jest przewrotny,
Dumny – ambitny… i samolub chciwy…
Znamy cię teraz dobrze, mój synowcze!…
Będziemy kochać, ileś wart – nie więcej –
Dawać, ile sam zasłużysz – i mierzyć
Podług twojego głodu… twoje ścierwo,
Wilku żelazny. – Czegoż chcesz ode mnie?…

[JAGIEŁŁO]
Twardoś mi, stryju, odpowiedział, twardo!
Za broń by trzeba chwycić – i za żagiew,
Przez ciebie skoczyć… i pójść aż na Troki,
Silniejszy bowiem jestem w broń i ludzi…
Krzyżacy stoją… na górach… a Wilno
W moim jest ręku… Jednak nie odejdę,
Dopóki… mogę bez ostatniej hańby
Uniżać czoła.

WITOŁD
Przebacz mu, Kiejstucie.

KIEJSTUT
O! zgubisz ty mię, synu – zgubisz, synu!…

WITOŁD
Ja wiem Jagiełły zamiar, ojcze drogi!
On chce… uderzyć zgodnie na Krzyżaków,
Jeżeli jakie oszukaństwo kryje,
To nie przeciw nam – lecz przeciwko mnichom.
On wie, że Witołd potrzebny na Niemce,
A więcej jeszcze zwycięstwu pomaga
Imię Kiejstuta… Dajże mu twe imię,
Daj mu Witołda – niechaj ma zwycięstwo…

KIEJSTUT
Prawdę on mówi? chceszże ty na Niemca?

JAGIEŁŁO
Tej samej nocy…

KIEJSTUT
No – to weź Witołda…

JAGIEŁŁO
Lecz wy mi, stryju, pomożecie?
(Całuje go w rękę.)

KIEJSTUT
Jagło…
Jeszcze raz tobie przebaczam – pamiętaj,
To raz ostatni…

NARYMUND
Tak, to raz ostatni!…

JAGIEŁŁO
Witołdzie, namów ojca – niech do Wilna
Na tę noc zjedzie… i dla bezpieczeństwa
Sprowadzi z Wielkich Trok – żonę i dzieci…

KIEJSTUT
O! zdaje mi się, że bezpieczniej w Trokach,
Niż w twoim Wilnie.

WITOŁD
Ojcze, znów go ranisz…

KIEJSTUT
Jechać, Witołdzie – powiedz –

WITOŁD
Ojcze – jechać!…
A ja do tego czarnego kontura
Wyspowiadam go… i wojnę mu rzucę.

JAGIEŁŁO
Kirgieł niech jedzie – prosto do Biruty
I z całym dworcem – kniahinią sprowadzi
W zamek wileński – a ty, Narymundzie,
Śpiesz i przygotuj ucztę… na zamczysku,
Oraz wysokie dla Kiejstuta krzesło!…
My, stryju, z wolna pojedziemy błoniem,
Aby widzieli ludzie, żeśmy w zgodzie…
[SCENA III]

Zamek w Wilnie
[Aksena – później Narymund]

[Aksena]
Dziś całą ciemną noc nie spały kawki
Na mojej wieży, lecz wrzeszczały ciągle:
A w tym szeleście i krzyku słyszałam,
Jakby mówiły… My objadły kości
Twego Wojdyły… gdy na szubienicy
Zawieszony był przez stryja Kiejstuta…
Ja, wrona, jemu siedziałam na głowie
I jadłam oczy… My dwie na ramionach…
Druga wrzasnęła głucho… Trup był czarny!
Trzecia wrzasnęła: Cicho… księżna słyszy…
Małżonka jego, księżna spi pod nami!
Wisielca tego żona spi pod nami!
Kiejstuta synowica spi pod nami!…
Wstałam i otworzyłam. – Kawki,
Krzyknęłam… księżna nie spi – księżna słyszy!
Księżna, wisielca żona, nie spi w łożu!
Czekajcie, siostry czarne, księżna da wam
Głowę Kiejstuta… Kiedy to wyrzekłam,
W powietrzu głowę ujrzałam Kiejstuta,
Bladą Kiejstuta głowę – szklanne oczy
I krwią zwalane siwe, długie włosy…
Zaczęłam wtenczas ją wabić, jak ptaka:
Chodź tu… dam tobie jeść. – Otwarła usta…
Chodź, mówię – dam ci pić. – Patrzała cicho…
Chodź – wyciągnęłam rękę – na powietrze
Uciekła… potem znów się pojawiła
Pomiędzy ręką moją – i oczyma,
Jak plama, cała ze krwi i z płomieni…
(Wchodzi Narymund.)

[NARYMUND]
Akseno…

[AKSENA]
Bracie!

[NARYMUND]
Przygotuj się, księżno,
Niemiłą ci rzecz powiem…

[AKSENA]
Mów…

[NARYMUND]
Niemiłą…

[AKSENA]
Czekam okropnej…

[NARYMUND]
Nie, okropną nie jest…
Tylko cię muszę, siostro, przygotować…

[AKSENA]
Jagiełło zginął?…

[NARYMUND]
Nie… zdrów i powraca…

[AKSENA]
Wraca… zwyciężył?…

[NARYMUND]
Nie – wraca bez jeńców,
Ale ci mnogich naprowadza gości…

[AKSENA]
Kogo?…

[NARYMUND]
Niemiłych gości…

[AKSENA]
Kogo?…

[NARYMUND]
Siostro…
Tylko nie popsuj całej pajęczyny,
Którą tak trudno było nam umotać…
Jagiełło wraca z Kiejstutem…

[AKSENA]
Ze stryjem?…

[NARYMUND]
W zgodzie najlepszej – powraca ze stryjem.

[AKSENA]
Powraca z Kiejstutem?

[NARYMUND]
Idź, przygotuj ucztę!

[AKSENA]
O! przygotuję ucztę… Narymundzie,
Znajdź mi zabójców!…

[NARYMUND]
Ha – coż ty zamyślasz?

[AKSENA]
Znajdź mi zabójców… nic!… zabójców mi znajdź,
Nie pytaj o nic! – Czy Biruta także
Będzie na zamku?

[NARYMUND]
Tak sądzę…

[AKSENA]
Biruta!…
Zrobię z Biruty mnie!… Coż, Narymuncie?
Dla ciebie skarby trockie – chcesz być ze mną?
(Wychodzą.)
[SCENA IV]

Obóz Krzyżaków.
(Witołd – Krzyżacy – później Wallenrod.)

WITOŁD
Gdzie jest ten kontur, pies diabelskiej maści,
Kuce krzyżackie?! – gdzie? – chcę z nim pomówić…
Coż? Dobywacie szabel?… cóż, murzyny?…
Czy nie widzicie, że niosę na kiju
Kawał spódnicy, co mię czyni świętym?
Gdzie jest wasz kontur?… chcę mówić z konturem…
[Wchodzi Wallenrod.]

[WALLENROD]
Coż to za baba… wrzeszczy… jak przekupka…

[WITOŁD]
Jestem tandetnik, przychodzę kupować
Stare krzyżackie łby – zrobię z nich papier,
Pójdą pod folusz – ha, po czemu twój łeb?…

[WALLENROD]
Czy tak książęta w Litwie wychowane?
Wiele chcesz za twą grzeczność, tandetniku?
Znoszona bardzo – i niewarta nawet…
Gdyby na tynfy mój gniew bić w mennicy,
Niewarta nawet tynfa z mojego gniewu.

[WITOŁD]
Czy masz gniew? Właśnie przychodzę, Krzyżaku,
Po twój gniew – dobrze… przedaj mi gniew – dobrze…
A kiedy na twój gniew chcesz włożyć zbroję
I gniew posadzić na konia – co? kiedy?…

[WALLENROD]
Cóż – czy samego wyzywasz na rękę,
Czy z całym wojskiem, które mam – na wojsko?

[WITOŁD]
Wojsko na wojsko… a ciebie – na siebie.
O! o! batalia będzie, jak należy.
Zamiast trąb – świstać rozkażę w orzechy
I hasło boju wydadzą świstuny…
Żony szczutkami będą zabijały
Wasze kolumny… wróble widząc trupy
Zmienią naturę i w sejmie uradzą,
Że kiedy łatwiej o trupy niż ziarno,
Odtąd – jak wrony będą żyły ścierwem…

[WALLENROD]
A ktoż ty jesteś… co tak grozisz?

[WITOŁD]
O, pies!
Znasz mnie dobrze… jestem książę Witołd…

[WALLENROD]
Jakiż to Witołd?

[WITOŁD]
Witołd, syn Kiejstuta…

[WALLENROD]
Czekaj, zapiszę sobie twoje imię,
Abym spamiętał…

[WITOŁD]
Musisz mieć łeb twardy –
Jutro napiszę na nim moje imię…

[WALLENROD]
Jednego tylko w Litwie znam rycerza,
Co by mógł złamać mój maleńki palec,
Używszy na to machin i taranów,
Którymi zamki na Litwie walicie.

[WITOŁD]
Jakiż to rycerz, powiedz, taki silny?…

[WALLENROD]
Walterus Stadion…

[WITOŁD]
O! to bądź spokojny
O twój paluszek… moja piękna panno…
Walter – już dawno w grobie – zdrajca podły…

[WALLENROD]
Co? już nie żyje?…

[WITOŁD]
Dawno, dawno, dawno…

[WALLENROD]
Jeśli nie żyje, to już w całej Litwie
Nie ma człowieka…

[WITOŁD]
Słuchaj mnie, Krzyżaku!
Ten Walter… co tak tobie siedzi w głowie,
Z mego się ojca rodzi… był bękartem…
Krew, którą mi dał Kiejstut – rubinowa –
Krew, którą jemu dał… niewarta – wody!
To kalinowy sok – nie krew Kiejstuta!
Kobieta ją ukradła Kiejstutowi
I z tej kradzionej krwi miała Waltera,
A Walter ukradł.. tę krew znów ojczyźnie
I dał Krzyżakom… Ród jego i życie
Ciągłą kradzieżą jest – potem oszalał…
I gdzieś w szpitalu skończył życie podłe…

[WALLENROD]
Łżesz, bo się Walter kiedyś w Litwie zjawi!
Ty wiesz, że Walter żyje!…

[WITOŁD]
Niemcze twardy!
Ja ci powiadam, że ten zdrajca w grobie,
A ty mi wmówić chcesz, że zdrajca żyje…
Syn jego żyje – ojcu memy służy…
Za żoną moją nosi ogon – i spi
Pomiędzy psami… przy Kiejstuta łóżku,
Ale to małe psiątko nie ma zębów…
Jeśli o małym mówisz.

[WALLENROD]
Nie! o wielkim…

[WITOŁD]
O wielkim zdrajcy…

[WALLENROD]
O tym wojowniku,
Co kiedyś zaćmi… wszystkie wasze sławy –
Najdłużej będzie w pieśniach waszych słynął,
Na kilka wieków umrze i znów wstanie
Straszniejszy, niż Bóg jaki piorunowy,
Mścić się… i… dosyć, mój ty giwojtosie!
Jeśli Waltera nie ma teraz w Litwie,
To nie mam się z kim bić… i do Prus idę,
Bo wy niewarci – naboju w rusznicy!

[WITOŁD]
O! tak mów – tak mów prosto, że uciekasz!
Ale ci Witołd młody na kark wsiądzie,
Jak sroka, kiedy na tłustym baranie
Siedzi i wełnę rwie… i na wiatr rzuca…
O! tak powiadaj prosto, że uciekasz!
Powiadaj, że ci Witołd w nosie kręci!
Powiadaj… że się boisz stać na ziemi,
Pod którą Witołd jak wulkan siedzi,
Gotów cię rzucić w górę – aż na księżyc!…

[WALLENROD]
Jeśli się cofam, to tylko dlatego,
Że wasz Jagiełło skąpy… a ty goły…

[WITOŁD]
Cofasz się, bo się boisz…

[WALLENROD]
Zgnieść Witołda…

[WITOŁD]
Tej nocy jeszcze trzeba mu wpaść na kark…

[WALLENROD]
Tej nocy jeszcze… trzeba zdjąć namioty…

[WITOŁD]
Coż – do widzenia, Niemcze!…

[WALLENROD]
Dobra droga!…
[Witołd odchodzi.]

[WALLENROD]
[sam]
Pierwsza ofiara z mej rycerskiej sławy!
Pierwszy raz… miecz się z pochwy nie pokazał krwawy.
SCENA V

Sala w Wilnie.
Aksena – Narymund – Litwini

AKSENA
Tu zasadzeni stójcie – po krużgankach!
Ty, Narymundzie, wleź w komin – siedź cicho…
Ja sama z sali wywołam Jagiełłę,
A potem wejdę… tu i na Kiejstuta
Rzucę mój fartuch… wtenczas wy… do mieczów!…
I do więzienia z nim, nie robiąc krzyku!
(Wychodzi.)
(Wchodzi Jagiełło – Kiejstut – Alf – Wajdelota.)

[JAGIEŁŁO]
Tu mi, kochany stryju – na tym krześle –
Tu Gedymina stołek – tu siadajcie!

[KIEJSTUT]
A gdzie jest dziewka Aksena?… czy w Wilnie?

[JAGIEŁŁO]
W tym samym zamku siostra moja biedna…

[KIEJSTUT]
Żałuję szczerze tej krwi… Między nami…
Czy jeszcze dla niej nie znalazłeś męża?…

[JAGIEŁŁO]
Nie chce o drugim mężu – ona myśleć,
Lecz się z boleścią swoją ożeniła,
Spi z nią… i gada do niej… i z nią żyje.

[KIEJSTUT]
Więcże mię w zamku źle gotowa przyjąć?

[JAGIEŁŁO]
Tak! – może będzie wiele łez i wrzasku…

[KIEJSTUT]
Przy sobie nie mam dla niej podarunku,
Może Biruta się domyśli stara
I co przywiezie… Jak tu w zamku głucho…
(Wchodzi Litwin)

[LITWIN]
Krywe Krywejta chce mówić z Jagiełłą.

[JAGIEŁŁO]
Niechaj tu wejdzie!

[LITWIN]
Nie chce tu wejść stary,
Ale pod zamkiem czeka…

[JAGIEŁŁO]
Dumny starzec!
Stryju kochany – bawcie się, aż wrócę.
(Wychodzi.)

[KIEJSTUT]
Chodź, wajdeloto… ciężko mi coś bardzo
Na sercu… Alfie, idź i patrz ku Trokom,
Czy już nie jedzie Biruta… z synową…
O czym wesołym mów mi, wajdeloto,
Mam ciężkie serce…
[Aksena wchodzi.]
Ha… otóż Aksena…
Witaj mi, córko moja, Olgierdówno…

[AKSENA]
Witaj, Kiejstucie stryju!… Gdzie Wojdyło?…

[KIEJSTUT]
Sama wiesz lepiej. –

[AKSENA]
Jam go nie schowała!
Patrz – pod fartuchem moim nie schowałam.
Ty go zabiłeś, stryju – gdzie Wojdyło?…

[KIEJSTUT]
Chodź, daj mi rękę… i nie wspominajmy.

[AKSENA]
Gdzie jest Wojdyło, stryju?… Kto co weźmie,
Ten może wrócić… Wziąłeś mego męża,
Teraz cię proszę, wróć mi mego męża…
Albo mi powiedz… gdzie ja znajdę męża?…
Może za tobą jest, możeś go schował,
Więc mi go pokaż… niechaj się mu rzucę
Na szyję… niech go pocałuję!… Stryju,
Jestże to prawda, żeś go zamordował?
Żeś go niewinnie, srogo zamordował?
Żeś go na górze gdzieś powiesić kazał?
Ktoś mi to mówił… ale ja nie wierzę,
Ażeby w tobie było takie serce!…
Wróć mi Wojdyłę, stryju – wróć Wojdyłę…

[KIEJSTUT]
Bóg widzi, że go już nie mogę wskrzesić.

[AKSENA]
Nie możesz wskrzesić… ha – nie możesz wskrzesić?
Więc płaczże, stryju!…

[KIEJSTUT]
Już mi łzy nie płyną…

[AKSENA]
O! płaczesz – płaczesz ty, jak stara baba!
Fartuchem ci łzy będę ocierała –
Ażeby ludzie twych łez nie widzieli,
Bo się przelękną – tych łez krokodyla!
O, daj mi oczy!… niechaj je obetrę…
(Rzuca mu fartuch na głowę.)
Do mnie, Litwini!… bierzcie tego starca!
Precz do więzienia z nim… precz do więzenia!
Ja teraz sama rozbroję Jagiełłę…
(Litwini wyprowadzają Kiejstuta. Jagiełło wraca.)

[JAGIEŁŁO]
Siostro, gdzie Kiejstut?…

[AKSENA]
Co?

[JAGIEŁŁO]
Gdzie stary Kiejstut?…

[AKSENA]
Tyś go nie widział?

[JAGIEŁŁO]
Nie… tum go zostawił…

[AKSENA]
Więc ja ci powiem, gdzie jest stary Kiejstut.
Stary już Kiejstut w więzieniu…

[JAGIEŁŁO]
W więzieniu?
Ktoż ten haniebny czyn popełnił?…

[AKSENA]
Kto? – ja!…

[JAGIEŁŁO]
O! więc go odrób teraz, nieszczęśliwa!
O! więc tę plamę ze mnie zmaż haniebną!

[AKSENA]
O! mimowolny uśmiech zdradził ciebie!
Ty się radujesz w sercu, że bez ciebie
Rzecz się zrobiła… Ja ci oszczędziłam
Kilka bezsennych nocy – ty się cieszysz!
Ja twą naturę znam…

[JAGIEŁŁO]
Siostro, lecz Witołd…

[AKSENA]
To siedzi kolec w tobie… Otoż całe
Twoje sumnienie, bracie – strach Witołda!…
Witołda trzeba schwycić, nim się dowie
O losie ojca…

JAGIEŁŁO
Jeśli tak, to każę,
Gdy będzie wracał – pochwycić go w bramie.

[AKSENA]
Idź… bo ci to da – całe wielkie księstwo,
A mnie Kiejstuta krew – zgasi pragnienie.
(Odchodzą.)
[SCENA VI]

[Pod Wilnem]
[Wallenrod, później Alf.]

WALLENROD
Zdjęte namioty – wojsko wyruszyło,
A ja się na tej górze jeszcze trzymam,
Jak stare drzewo, do ziemi wrośnięte,
Ale umarłe – i patrzę na Wilno…
Ojczyzno moja… gdym ciebie porzucał,
Potrzebowałaś mnie – ale na ciebie
Bóg spojrzał – i mnie już nie potrzebujesz…
A więc odejdę… i mój żywot zdrady
Skończę, jak stary pies, pod cudzym płotem…
Bądź zdrowa więc, ojczyzno – raz ostatni
Patrzę na ciebie – i tym znakiem krzyża
Zlewam na ciebie całe szczęście ludzkie,
Które mi kiedyś Bóg przyobiecywał…
O wschodzie życia. – Ty, ojcze Kiejstucie,
I synu, biedny sługo, bądźcie zdrowi,
Aż się po śmierci dowiecie – że byłem
Blisko waszego serca – że me imię
Niegodne było tego potępienia,
Które rzucili kiedyś na mnie ludzie…
Bywajcie zdrowi…
[Alf nadchodzi.]

[Alf]
Witołdzie! Witołdzie!…

[WALLENROD]
Jakiś dziecinny głos…

[ALF]
Mój drogi Niemcze,
Prowadź mię prędko do waszego wodza,
Gdzie teraz książę Witołd na umowach;
Witołda szukam…

[WALLENROD]
Powrócił do Wilna…

[ALF]
Więc rozminąłem [się z] nim… gdy powracał!
Więc go z Kiejstutem w[rzuc]ą do więzienia!…

[WALLENROD]
Kiejstut w wi[ęz]ieniu?

[ALF]
Zdradzono Kiejstuta!…
Mojego pana okropnie zdradzono…
Kiedy go brano… oknem wyskoczyłem
I tu przybiegłem, by ostrzec Witołda,
Że ojciec wzięty…

[WALLENROD]
Nie znasz ty, pachole,
Giermka… co służy na Kiejstuta dworze?
Nazywa się Alf…

[ALF]
To ja…

[WALLENROD]
Ty?…

[ALF]
Ja, Panie…

[WALLENROD]
Czy masz ty ojca?

[ALF]
Nie – nigdy nie miałem.

[WALLENROD]
Nieprawda! Ojciec twój – jest Walter Stadion.

[ALF]
A skądże to wiesz?…

[WALLENROD]
Czemuś go się zaparł?…

[ALF]
Bom wolał zaprzeć się – niż mówić prawdę…

[WALLENROD]
Dlaczegoż prawdy czystej nie mówiłeś?…

[ALF]
Bo to dla ojca lepiej – ojciec w grobie…
Ojciec mi na tym świecie nie pomoże.

[WALLENROD]
Prawda, że ojciec tobie nie pomoże;
Ale jeżeli chcesz, będę ci ojcem…

[ALF]
Nie pójdę z tobą – nie chcę być Krzyżakiem!
Wolę – jeżeli zabiją Kiejstuta,
Na stosie spłonąć jako wierny sługa,
I ośpiewanym być przez wajdelotów…

[WALLENROD]
Na stosie spłonąć?…
[Zbliża się do Alfa.]

[ALF]
Ha! chcesz mię uchwycić,
Niemcze, Krzyżaku… lecz ja prędko biegam…
[Uchodzi.]

[WALLENROD]
Zniknął… – jestże to sen? Widziałem syna,
A każde jego słowo było mieczem…
Ohydna męka – serce mam rozdarte.
Ojciec mój – syn mój – Litwa – wszystko, wszystko
Znowu zapadło w toń… znów jestem zbawcą.
Precz, czarna zbrojo! znów jestem Litwinem!
[Przychodzi Halban.]

HALBAN
Nieprawda! – jesteś Mistrzem!

WALLENROD
Co? Szatanie!
Pozwól mi pierwej, mnichu, być człowiekiem!
Ojciec w więzieniu – syn…

[HALBAN]
O kruche serce!
Gdy ci w młodości myśl podałem wielką,
Tyś drżał, chwytając nowe jadło duszy.
Mówiłem wtenczas: – Lecz pomyśl, Walterze,
To lat dwadzieścia nędzy! – A ty na to:
Chociażby wieki! Krzyknąłeś. – Mówiłem:
Lecz ojciec umrze… lecz syn twój – sierota
Będzie przeklinał twe ohydne imię…
Niech klnie! krzyczałeś. – Niech ginie! krzyczałeś…

[WALLENROD]
Ja byłem wtenczas młody – a nieszczęście
Miało kobiecą twarz… Dziś – jako jędza
Z rozczochranymi włosami, w łachmanach –
Ciągnie mię zimną ręką. – O Halbanie!
Ta zemsta, którą ja z Krzyżaków biorę,
Nie jest już świętą… Słuchaj! tu jesteśmy
Jak dwaj Rzymianie. – Chcesz? to się nawzajem
Tu, na tej górze, przebijemy mieczem,
Aby już skończyć…

[HALBAN]
Od dawna już widzę
W twym charakterze – jakąś dziwną senność
I zimną rozpacz nudy. – Lecz to minie –
Przed godzinami śmierci są pioruny,
Które człowieka budzą… i znów czynią
Człowiekiem… Chodź – chodź! – jeszcze będziesz młody!
Jeszcze krew zagra w tobie po dawnemu,
Jeszcze raz będziesz Walterem Stadionem,
Przez jedną tylko noc – ale nim będziesz!…

[WALLENROD]
Będę, czym byłem? – Nie! to niepodobna!

[HALBAN]
Na uroczysko tam kiedyś pójdziemy,
Gdzieśmy schowali twą litewską zbroję;
Na uroczysko, gdzie konwalia kwitnie,
Gdzie trzy strumienie srebrne leją wodę…
Tam, czy pamiętasz?…

[WALLENROD]
O! ty jesteś harfą,
Która mię do łez skłania…

[HALBAN]
Bądź człowiekiem,
Który pomiędzy Cezarem… a dawnym
Leonidasem będzie wspominany…
Gdy Litwa dowie się o twardym Rzymie
I zrówna swoich rycerzy – z tamtymi,
Którzy pomarli. – Nie! ty będziesz pierwszy!
Ty pierwszy jesteś zabójcą narodu!
Ty pierwszy jesteś podobny do Boga!
Nie między ludźmi, lecz przeznaczeniami
Będziesz wpisany…

[WALLENROD]
Znów mię łowisz, stary,
Jak ćmę – pochodni blaskiem… Rzecz skończona.
Jestem w twej ręce mieczem – więc zabijaj!…

[HALBAN]
Do Prus, Walterze, na twoje mistrzostwo!
AKT TRZECI

[SCENA I]

JAGIEŁŁO
W ręku więc moim teraz mam Kiejstuta!
Ale go wzięto zdradą, nie orężem…
W ręku więc moim teraz mam Witołda –
Lecz Witołd był mi zawsze przyjacielem.
Coż więc zyskałem, że go mam dziś jeńcem?
Straciłem serce jego – mam osobę…
Trzeba go trzymać… doglądać – i bać się…
Kiedy go brano, krzyczał: – Powiedzcie Jagielle,
Że nie dałbym za głowę jego pół szeląga,
A za jego książęcą czapkę – kuniej skóry,
A za jego sumnienie – jednego Bóg zapłać!…
O! prawda, że nie warto dzisiaj człowiekowi
Kupować choćby za nic mojego sumnienia –
Więc czemuż nie naprawię zła, które robiłem?…
Ha!… bo widzę, że można wyciągać korzyście
Z rzeczy już raz zrobionej. – Straciłem na sławie,
Lecz mi to Kiejstut ziemią zapłaci litewską…
A gdy będę miał więcej ziemi – to zasieję
Więcej sławy – i więcej zbiorę – niźli miałem…
……………………………………………………………….
……………………………………………………………….
[SCENA II]

[…………….]
Książę, Biruta…
I tu ze skargą…