Mój Adamito — widzisz jak to trudne
Uprawiać cnoty pustynie odludne,
Jaki pot wielki z człowieka się leje,
Gdy w ideał stoi lub ideę.
Dawniej ci ręce Jezuitów plotły
Wianeczki i te śpiącemu wkładali,
Leciałeś jako komeciane miotły,
Sił nie zużywszy — byłeś coraz dalej.
Dawniej ploteczka szła nakształt zegarka
I ciągle twemi wiewała sztandary,
Lepsza niż sonet, plotka soneciarka,
Pełniejsza miodu — niż oba puhary.
Medale rosły w olbrzymie posągi,
Kurwy odeskie zmieniały [w] grafinie,
Ale tak to widzisz, Adamitku, nynie,
Nie tak to nynie — jak to było ongi.
Dziś jezuityzm, jak wąż, ciebie łamie,
Sam go wskrzesiłeś… widzisz, mój Adamie!